Odpowiedzialność
Istnieje ciekawy sojusz między historią a literaturą. Sojusz wprawdzie nie najbezpieczniejszy dla obydwu stron, skłaniający często do wzajemnych utarczek lub ograniczeń, jednak w rezultacie wzbogacający efekty działalności i historyka i pisarza. Literatura w ogromnej mierze, a przecież nie dotyczy to tylko powieści historycznej, żywi się historią, zaś historia dzięki literaturze skuteczniej i trwalej dociera do odbiorcy, a także pełniej zakorzenia się we współczesności.
Do tematu historycznego sięga często w swoich utworach znany w Polsce czeski powieściopisarz i dramaturg Oldrich Danek, którego sztukę pt. "A jednak powrócę"*) (dokładne tłumaczenie z czeskiego powinno brzmieć "Powrócę do Pragi") możemy oglądać na małej scenie Teatru Dramatycznego w Warszawie.
Akcję sztuki i wynikające z niej konsekwencje przenosi autor do XIV-wiecznej Pragi. Rządy w Pradze sprawuje biskup Jan IV z Drażyc. Gwałtowny, choć prawy charakter biskupa, jego indywidualność, niechęć do wikłania się w zawiłości intrygi politycznej, a także dość świecki styl życia dworu biskupiego wplątują go w konflikt z kurią papieską w Awinionie. Jest to zresztą czas dla Kościoła trudny. Nasilenie się walki o wpływy i zakres kompetencji z władzą świecką, odcięcie od Rzymu, a także trudności finansowe komplikują sytuację papiestwa. Zbyt samodzielni rządcy odległych diecezji są źle widziani w Kurii. Narastają ruchy odśrodkowe. Mnożą się herezje, często powstające w wyniku zbyt świeckiego i opartego na przepychu stylu życia dworów hierarchów kościelnych. Odnowa franciszkańska ma swoje uboczne skutki. Zostaje uruchomiona inkwizycja. To wszystko wpływa na stosunki w Pradze i dotąd dość niezależnej diecezji biskupa Jana IV. Do Pragi zostaje skierowany nowy inkwizytor, dominikanin Chariler z zadaniem wypalenia zła w zalążku, a w istocie przywołania do porządku obłożonego klątwą niesfornego ordynariusza. Dochodzą do tego intrygi wypędzonego przez biskupa Jana kanonika Jędrzeja. On staje się największym zagrożeniem dla swobodnej jeszcze Pragi. Jeśli obejmie tron biskupi, zapłoną setki stosów. Nowy inkwizytor nie tylko pragnie wykazać się aktywnością. W rzeczywistości sprzyja biskupowi, choć toczy z nim zasadniczy spór. Także o pozycję w tym mieście. Wie jedno. Musi doprowadzić do spalenia co najmniej piętnastu heretyków, by odsunąć podejrzenia od biskupa i ludu Pragi o sprzyjanie heretykom. Siedmiu ma w ręku. To begardzi. Członkowie ściganego przez Inkwizycję stowarzyszenia religijnego, wywodzącego się z ruchu franciszkańskiego, wiedzą za co idą na śmierć. Pozostałych ośmiu to mieszczanie i mieszczki, bywalcy potajemnej szulerni gry w kości. Nakryci przez Inkwizytora, zostaną oskarżeni o herezję i pójdą na stos. Biskup chce ich ocalić. Ma zamiar posłużyć się w ostateczności siłą. I tutaj rozpoczyna się druga faza sporu biskupa z inkwizytorem i zawiązuje się węzeł problemowy tej sztuki. Obaj, i biskup, i inkwizytor, chcą uchronić Pragę od morza płomieni stosów. Obaj, mają w tym jednak i swoje osobiste zamiary odsunięcia Kurii od zbytniego zainteresowania tym miastem. Inkwizytor nie widzi innego wyjścia jak tylko wykazanie się gorliwością. Tych piętnastu to wybór mniejszego zła. I tutaj wykraczamy poza uwarunkowania historyczne. Oldrich Danek nie podejmuje łatwych oskarżeń wobec Kościoła. Interesuje go bezradność ludzi o dobrych intencjach, którzy posługują się niesprawiedliwością, a nawet okrucieństwem, by ocalić wartość bezsprzeczną - życie miasta. Wokół tej sprawy toczy się główny nurt dialogu między biskupem Janem i Inkwizytorem Wynika z niego ważne przesłanie. Można podejmować ryzyko, by nie dopuścić do większego nieszczęścia, nawet jeśli kryje się za nim zagrożenie nie tylko dla podejmującego to ryzyko. Nie wolno jednak czynić zła, przekreślać ludzkiej egzystencji, unicestwiać niewinnych, by zapobiec większemu złu. Zawsze na końcu takiego wyboru jest klęska moralna, a jak w wypadku obydwu protagonistów klęska idei, którą na swój sposób wyznają. Wyraźnie skontrastowane postawy biskupa i inkwizytora podkreślone zostały skontrastowaniem ich sylwetek psychicznych ale i jakby zaznaczeniem podobieństw zewnętrznych, co podkreślili aktorzy. Obaj są jakby toporni, silni, z grubsza ociosani, jakby na miarę tej epoki, ale jednocześnie zaprawieni w utarczkach subtelniejszej gry politycznej. Przewagę zyskuje Charlier dzięki swojej większej perspektywie doświadczeń, co dyskretnie zaznaczył Wojciech Duryasz. Do klęski biskupa przyczynia się także jego prowincjonalizm, branie skomplikowanych spraw ówczesnej Europy zbyt prosto i jednoznacznie. Jesteśmy jednak po stronie biskupa, mimo jego klęski, także moralnej. Podejmuje walkę i po latach przyznaje się do klęski, zdobywa na ocenę swojej bezradności, a więc i swojej odpowiedzialności. Bo przecież nie można wszystkiego zwalać na owe szalone czasy, z których szaleństwa zdaje sobie sprawę Charlier. Biskup Jan - Jana Tesarza jest więc postacią zdecydowaną, o mocnym charakterze, ale i o licznych słabościach. Obok tych dwóch wiodących postaci są jeszcze mali ludkowie, którym własne namiętności, przyzwyczajenia, czasem cynizm przysłaniają możliwość przewidywania skutków, które niebacznie wywołują. Takim właśnie jest pupil schorowanego biskupa, nadworny medykus, kobieciarz po trosze szuler Ryszard. Postać barwna, ciekawie napisana, choć nie wszystkie jej możliwości wydobył na scenie Sławomir Orzechowski. Zasadzie: trzeba żyć i dać żyć innym ("o ile mają pieniądze") - hołduje zagrany przez Stanisława Gawlika dotychczasowy inkwizytor Pragi Tavolo. Trochę nazbyt wyeksponował Maciej Damięcki rolę gracza i intryganta, i donosiciela. Jego Waldo jest jednak postacią znaczącą dla rozwoju akcji. Tłem dla głównego wątku sztuki pozostanie tłumek kochliwych i nierozsądnych mieszczek, tępych zabijaków i mieszczan ograniczonych, poczciwych choć lubiących po cichu poszaleć. Wielu z nich stanie się ofiarami rozgrywek możnych.
Realizatorzy przedstawienia wykorzystali doskonale niewielkie możliwości małej sceny, by przez oszczędność rekwizytów, umiejętne podkreślenie nastroju poszczególnych scen, podbudowanie napięcia muzyką, wpisać w te skromne zewnętrzne warunki, niespokojną, żywą akcję skontrastowaną z wagą problemów zawartych w dialogach wiodących postaci. Oldrich Danek sięga do dziejów Kościoła jako elementu dziejów politycznych i społecznych Europy. Pisze sztukę o sprawach powracających w każdej epoce. Tak też widzi inkwizycję, która jako instytucja jest już zamknięta kartą, a jej działalność może być tylko uogólniona jako przestroga, a nie argument. Kościół katolicki zajął w tej sprawie wyraźne stanowisko.
Dzieje Kościoła są również dziejami człowieka. Widzenie Kościoła w wymiarze pełnym oznacza dla katolika to, o czym pisze Daniel Rops w zakończeniu swojej książki o Kościele wczesnego średniowiecza. "Historia Kościoła to nic innego jak historia świętości Kościoła: prawda ta nigdy nie staje się bardziej wyraźna, jak w czasach klęski i niedoli, gdy ulegając swoim skłonnościom, ludzkość jest jakby przyzywana przez przepaść i gotowa się w nią stoczyć". Nie oczekujemy od twórców niewierzących, by podzielali to nasze przekonanie. Oczekujemy by je uszanowali. I dobrze się stało, że ani autor, ani realizatorzy przedstawienia w Teatrze Dramatycznym, mówiąc o sprawach dla katolika szczególnie trudnych, o słabości i sprzeniewierzaniu się nakazowi miłości przez wielkich Kościoła Powszechnego i regionalnego nie mieli zamiaru urażania naszych przekonań.